sobota, 31 marca 2012

Jak Czarniecki do Poznania


Zbliżała się 350 rocznica wyprawy wojsk Rzeczypospolitej pod dowództwem Stefana Czarnieckiego na pomoc królestwu duńskiemu w wojnie z królem Szwecji Karolem X Gustawem.
Okazało się, że mieszkam w Haderslev (Hadersleben) gdzie od 5.11.1658 do 7.2.1659r. była główna kwatera Stefana Czarnieckiego. Postanowiłem zorganizować rajd motocyklowego ojców naszych starym szlakiem „Jak Czarniecki do Poznania-wracał się przez morze” (23.V-1.VI 2008r.), który przemierzy historyczną trasę z XVII wieku.
Samego Czarnieckiego przybliży nam krótka analiza fragmentu Pieśni Legionów.

Jak Czarnecki do Poznania
Kiedy wojewoda ruski Stefan Czarniecki przybył do Poznania? Najważniejsza narada koalicji antyszwedzkiej (Austria – Brandenburgia - Polska) odbyła się w Poznaniu 26 listopada 1657r. Z polskiej strony uczestniczyli w niej: król Jan Kazimierz, marszałek wielki i hetman polny koronny Jerzy Lubomirski, podskarbi wielki koronny Bogusław Leszczyński, wojewoda poznański Jan Leszczyński, wojewoda podlaski Jan Piotr Opaliński, biskup przemyski Andrzej Trzebicki, wojewoda ruski Stefan Czarniecki oraz Jan Andrzej Morsztyn.
Ze strony austriackiej: poseł królewski Franciszek Paweł von Lisola, feldmarszałek Rajmund Montecuccoli, generał kwatermistrz Jan Baptysta d`Audremont, podpułkownik Jan Henryk Garnier.
Po naradzie wysłano delegację do Berlina, aby prowadzili dalsze narady z elektorem brandenburskim Fryderykiem Wilhelmem. Po opuszczeniu Poznania przez Brandenburczyków, którzy zmienili się z okupantów w sojuszników, komendantem miasta został Francuz w służbie Rzeczypospolitej Henryk de Beaulieu, którego nazwisko uległo z czasem fonetycznemu spolszczeniu i zapoczątkowało zasłużoną rodzinę Debolich.

wracał się przez morze
Stefan Czarniecki realizuje polskie zobowiązania sojusznicze wobec Danii w wojnie ze Szwecją i forsuje cieśninę morską Als Sund 14 grudnia 1658 r. w Danii.

dla ojczyzny ratowania
Stefan Czarniecki wezwany przez króla Jan Kazimierza z Danii na wojnę z Rosją w styczniu 1661 r. jest następnie wysłany na Ukrainę.

po szwedzkim rozbiorze
Wojna szwedzko-polska 1655-1660.

Przejdziem Wisłę przejdziem Wartę
W tej zwrotce Józef Wybicki relacjonuje wstępne założenia (nigdy nie zrealizowane) szlaku bojowego Legionów Dąbrowskiego. Plan polegał na przepłynięciu Adriatyku (nawiązanie do Czarnieckiego w Danii) i wylądowaniu na Bałkanach. Zatem oswobodzenie Polski miało się wg tej koncepcji dokonać ze południowego wschodu na zachód. Dlatego najpierw jest wymieniona Wisła potem Warta.

W trakcie wykładu z literatury słowiańskiej w Paryżu, 26 kwietnia 1842 r., Adam Mickiewicz stwierdził: "Sławna pieśń legionów polskich poczyna się od wierszy, które są godłem historii nowej: Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy. Słowa te mówią, że ludzie mający w sobie to, co istotnie stanowi narodowość, zdolni są przedłużać byt swojego kraju niezależnie od warunków politycznych tego bytu, i mogą nawet dążyć do urzeczywistnienia go na nowo..."
Na koniec należy zaznaczyć, że Mazurek Dąbrowskiego został uznany za hymn Rzeczypospolitej Polskiej 26 lutego 1927 r. Za wersję oficjalną przyjęto tekst zmodyfikowany.

Po tym krótkim historycznym przypomnieniu opiszę przebieg tego bliskiego mi geograficznie Rajdu.Pojechało 110 osób na 80 motocyklach. Uczestnicy podzieleni byli na 8 grup, jechali przez Polskę, Niemcy i Danię. W sumie pokonaliśmy ponad 3, 5 tys. km. Z wyjątkiem drobnych kontuzji nie odnieśliśmy większych obrażeń. Rajd ukończyliśmy planowo – 1 czerwca. Zmęczeni, ale pełni wrażeń, raport z tej niezwykłej wyprawy złożyliśmy przed Obliczem Jasnogórskiej Pani.
Historycznie Geneza Rajdu wiąże się, jak wspomniałem wyżej, z moim pobytem w Haderslev w Danii. – Byłem zaskoczony, gdy przeczytałem w „Pamiętnikach” Jana Chryzostoma Paska: „...przyszliśmy na zimowisko do Haderszlewen, gdzie Wojewoda sam stanął z samym tylko pułkiem naszym królewskim i regimentem jego dragonijej...” Zacząłem się interesować historią tego miejsca. Podczas Rajdu Katyńskiego w Bykowni k. Kijowa opowiedziałem uczestnikom historię wyprawy Stefana Czarnieckiego do Danii i wtedy zrodziła się idea, aby zorganizować rajd tym właśnie szlakiem.
Datę rozpoczęcia Rajdu wytyczyła 350 rocznica słynnego „rzucenia się przez morze”, czyli zimowej przeprawy morskiej, której 14 grudnia 1658 r. dokonały wojska Rzeczypospolitej pod dowództwem Stefana Czarnieckiego, wezwane na pomoc Królestwu Duńskiemu przez Fryderyka III. Wydarzenie to uwiecznił Józef Wybicki w „Pieśni Legionów Polskich we Włoszech”.
Turystycznie Rajd rozpoczął się 23 maja br. w Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie, gdzie urodził się Józef Wybicki. Chcąc odtworzyć dywizję Stefana Czarnieckiego, motocykliści udali się do Pelplina – miejsca, w którym stacjonowały wojska Hetmana przed odsieczą. W katedrze spotkali się z bp. Piotrem Krupą, który poświęcił sztandar Rajdu, ofiarowany później przez uczestników Matce Bożej na Jasnej Górze. Droga wiodła przez Wałcz i Wieleń do Międzyrzecza, gdzie odbyło się słynne pożegnanie wojsk z Polską (doskonale utrwalone przez Jana Chryzostoma Paska w „Pamiętnikach”

<Poszliśmy tedy tym traktem od Międzyrzecza. Przechodziło wojsko
pagórek, z którego widać było jeszcze granicę polską i miasta. Jaki taki
obejrzawszy się pomyślił sobie "Miła ojczyzno, czy cię też już więcej oglądać
będę!" Obejmowała jakaś tęskność zrazu, poko blisko domu, ale skorośmy
się już za Odrę przeprawili, jak ręką odjął; a dalej poszedszy, już się i o
Polszcze zapomniało.>),

a zatem i tu uczestnicy Rajdu mieli postój. Dalsza trasa obejmowała m.in.: Eberswalde, Hamburg, Steifurth, Schleswig, Sonderborg (gdzie miało miejsce słynne „rzucenie się przez morze”), Kolding (zdobycie zamku, utrwalone na obrazie „Czarniecki pod Koldyngą”), Fredericię, Aarhus, Haderslev, Aabenraę, Gryfino, Pniewy, Poznań (gdzie znajduje się Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych im. Hetmana Stefana Czarnieckiego), Łódź i Czarncę (miejsce doczesnego spoczynku Hetmana) – do Częstochowy. W trakcie Rajdu w większości miejsc chwały oręża polskiego zorganizowano festyny i spotkania. Uczestnicy mieli okazję nawiązać kontakt z pasjonatami motocykla z innych regionów oraz spotkać się z Polakami na obczyźnie. Życzliwym gestem ze strony władz duńskich i niemieckich był też fakt, że uczestnicy Rajdu mieli darmowy wstęp do niektórych miejsc zabytkowych.
Pielgrzymkowo Podczas Rajdu nie mogło zabraknąć akcentów religijnych i patriotycznych. – W Hamburgu spotkaliśmy się z bp. Hansem-Jochenem Jaschke przy pomniku Jana Pawła II. Ksiądz Biskup stwierdził, że jesteśmy pierwszą grupą, która przybyła z pielgrzymką do tego pomnika. Opowiedział nam o trudnościach związanych z jego postawieniem. W Sonderborgu władze miasta zorganizowały spotkanie motocyklistów z miejscową Polonią, zaś w Kolding uczestnicy Rajdu mieli okazję zwiedzić odbudowany z ruin zamek. Szczególne wrażenie zrobiła na nich doskonale zabezpieczona pierwotna konstrukcja fortyfikacji, a wyjątkowym przeżyciem było wysłuchanie fragmentów „Pamiętników” Paska, które na dziedzińcu zamku, z aktorską nutą, odczytał ks. Marek Doszko. Kolejną atrakcją okazał się pobyt w Schleswigu, gdzie motocykliści zwiedzili potężną warownię-muzeum Gottorp. Warto podkreślić, że przed zamkiem w Schleswigu pozdrowił motocyklistów premier rządu Schleswig-Holstein Peter Harry Carstensen, natomiast burmistrz Thorsten
Dahl przyjechał własnym motocyklem. W Haderslev motocyklistów przyjął w katedrze biskup luterański Niels Henrik Arendt. Z pobytu w Bad Bramstedt pielgrzymi najmilej wspominają życzliwe przyjęcie przez mieszkańców, którzy z zainteresowaniem słuchali wątków o wspólnej historii. Tamtejszy burmistrz Hans-Jürgen Kütbach stwierdził nawet, że Rajd wniósł na rzecz zbliżenia polsko-niemieckiego więcej niż działania Ministerstwa Spraw Zagranicznych,
a po oficjalnym przywitaniu osobiście podawał posiłek gościom z Polski. Były spotkania z Konsulami RP z Berlina, Hamburga i Kopenhagi. Także niemieccy i duńscy motocykliści uczestniczyli w części Rajdu. Mile wspominamy też modlitewne spotkania we Flensburgu, Dolicach, Czarncy (z udziałem biskupa polowego Wojska Polskiego Tadeusza Płoskiego), Pniewach, Łodzi (z udziałem bp. Ireneusza Pękalskiego) i na Jasnej Górze. I z pasją. Najstarszy uczestnik wyprawy miał 74 lata. W Rajdzie brały udział także kobiety. Czy było trudno? Owszem – bo noclegi w namiotach, bo obszerny bagaż, który każdego dnia o 5 rano trzeba było sprawnie i umiejętnie spakować, bo najdłuższy odcinek (od Międzyrzecza do Hamburga) liczył ponad 400 km. Ale są to przecież pasjonaci motocykla z całej Polski, którym w realizacji wyprawy nie przeszkodzą ani warunki pogodowe, ani inne utrudnienia. Tym razem pogoda dopisała, a stan dróg na terenie Europy Zachodniej był komfortowy – w większości są to doskonale oznakowane autostrady. Nie było też problemów z wyżywieniem, bo szef kuchni na każdym postoju przyrządzał doskonałe posiłki.
Na trasie motocyklistom towarzyszyła delegacja dzieci i młodzieży ze szkół im. Stefana Czarnieckiego. Byli to laureaci konkursu o Hetmanie, którzy w nagrodę pojechali na wycieczkę szlakiem swego patrona.
Rajd z pewnością przyczynił się do pobudzenia tożsamości i godności
Narodowej. Ta niezwykła pielgrzymka na motorze wśród wielu (nie tylko uczestników, ale i spotkanych rodaków) wywołała wewnętrzną przemianę.
Jedna z Polek, widząc jadącą kolumnę motocykli z powiewającymi proporcami husarskimi, powiedziała: „Pierwszy raz podczas mojego pobytu w Niemczech jestem dumna z tego, że jestem Polką”. Uczestnicy przyznali, że częściej myślą teraz o Bogu, o obronie Ojczyzny.
– Na taką patriotyczną wyprawę wybrałem się po raz pierwszy i odebrałem ją bardzo pozytywnie – wyznał Mariusz Rokowski, jeden z motocyklistów. –
Uczestnicy Rajdu byli sympatyczni, powitania Polonii serdeczne i spontaniczne, a Dania naprawdę piękna. Bardzo miło wspominam gorące przyjęcie w młynie u Grzegorza Rutkowskiego oraz u Polaków z Kilonii.
Najbardziej utkwił mi w pamięci pobyt w Sonderborgu, na „końcu świata”, w miejscu, gdzie hetman Czarniecki przeprawiał się przez morze. Piękny zakątek, podniosły nastrój, orkiestra, hymn narodowy, rys historyczny, wyśmienity poczęstunek. Również pobyt w zamku Kolding wywarł na mnie ogromne wrażenie, gdzie historia walki ze szwedzkim najeźdźcą mieszała się z nowatorską renowacją zabytku. Fantastyczna była również droga do Aarhus: walka z wichurą, urokliwy kemping oraz szumiące wzburzone morze.
Jednego tyko żałuję, – że nie zdążyliśmy złożyć hołdu lotnikom.
Ela Klosowska Chicago, tak wspomina: „Rajd "Jak Czarniecki do Poznania" to kolejny dowód na to jak wspaniale można pogodzić jazdę na motocyklu i szkołę przetrwania i przyjaźni międzyludzkich ze wspaniałą lekcją historii i patriotyzmu. Jako doświadczona emigrantka (mieszkam od wielu lat w USA) byłam wzruszona postawą wspaniałej Polonii zamieszkującej tereny północnych Niemiec oraz Danii. Polacy witali nas bardzo serdecznie i sprawili, że czułam się dumna, że jestem jedną z nich - Polką. To prawdziwi patrioci, którzy swoją godną postawą, miłością i szacunkiem do Ojczyzny pokazują światu, że Polska to wspaniały kraj o bogatej kulturze, niezwykłej historii i niepowtarzalnym patriotyzmie w sercach Polaków. Ale nie tylko nasi rodacy witali nas jak wielka zmotoryzowaną rodzinę. Niemcy i Duńczycy byli równie wspaniałomyślni. To było niezwykle doświadczenie - powrócić do czasem bolesnej historii na gruncie nowego świata, w którym panuje zrozumienie, tolerancja i chęć poznania prawdy historycznej.
Rajd pozwolił mi na nowo zrozumieć sens podobnych wypraw. Uważam, że podobne akcje służą jednoczeniu narodów poprzez poznawanie wspólnej historii. W obecnych czasach musimy szczególnie zabiegać o to, aby przyszłość budowana była na prawdzie, nawet tej bolesnej. Tylko taka postawa może służyć budowaniu współpracy miedzy państwami. Rajd "Jak Czarniecki do Poznania" był kolejnym etapem, aby ten trend pokazać światu. Cieszy mnie, że młodzi ludzie uczestniczą w tego typu przedsięwzięciach. Ciekawe jest to, że wielu z nich zgłasza swoje uczestnictwo, gdyż łączy ich miłość do motorów, chęć nawiązania przyjaźni, marzenia o dalekich wyprawach. Jednakże już po kilku dniach zauważyłam, że wszystkich złączyło nas tak naprawdę jedno - to, że KOCHAMY nasz kraj i jesteśmy dumni ze swojej tożsamości.
Rajd " Jak Czarniecki do Poznania" pozwolił mi cieszyć się moją polskością z moimi nowymi przyjaciółmi. Uważam to za swój ogromny osobisty sukces”.
Gryfiński epizod wyprawy Stefana Czarnieckiego do Danii.
Po rajdzie motocyklowym wywiązała się dyskusja historyczna w Gryfinie, czy Czarniecki przekroczył Odrę po moście (czy był wtedy most na Odrze?!) czy nie?
Jubileusz 350 rocznicy znalazł swój finał w Gryfinie.
Uroczystość 30 11.2009r rozpoczęła się od uroczystej sesji Rady Miasta w Auli im.750-lecia Gryfina w Gimnazjum nr 1 im. Polskich Olimpijczyków. Zebranych Gości przywitał przewodniczący rady miasta Mieczysław Sawaryn. W uroczystościach uczestniczyli: władze miasta i gminy, władze powiatu, poczty sztandarowe, delegacje instytucji i zakładów pracy, a także zaproszeni goście między innymi: Senator Rzeczypospolitej Polskiej Jan Olech, Wojewoda Zachodniopomorski Marcin Zydorowicz, Marszałek Województwa Zachodniopomorskiego Władysław Husejko, Przewodniczący Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego Olgierd Tomasz Geblewicz, Prezydent Miasta Szczecin Piotr Krzystek, Radna Dzielnicy Targówek m.st. Warszawy Anna Moczulska, przedstawiciela Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych Romana Śmigielskiego. Szczególnym gościem był JE biskup kopenhaski Czesław Kozon, który przyjechał na specjalne zaproszenie metropolity szczecińsko-kamieńskiego ks. abpa Andrzeja Dzięgi. Byli obecni także księża z dekanatu Gryfino.
Po zabraniu głosu przez burmistrza Gryfina Henryka Piłata, przemówił również ks. abp Andrzej Dzięga. Wskazał on na szczególny ślad wojsk hetmana Czarnieckiego w Gryfinie.
Następnie wygłoszony został wykład historyczny przez prof. dr hab. Edwarda Rymara.
Następne mnie poproszono o zabranie głosu. Przekazałem dla biblioteki publicznej w Gryfinie monografię prof. E. Opitza Österreich und Brandenburg im Schwedisch-Polnischen Krieg 1655-1660. Vorbereitung und Durchführung der Feldzüge nach Dänemark und Pommern. Na stronach 256-257 profesor podaje ważną informację dla Gryfina:
”Während seine Truppen bei Greifenhagen die Oder überschritten, besuchte der General das österreichische Lager vor Stettin.“
Latem 1659r. od południa nadciąga 14 000 armia austriacka dowodzona przez Ludwika de Souches, która od Śląska szła wzdłuż Odry. Gryfino było obsadzone przez załogę szwedzką i zostało zdobyte przez Austriaków sierpnia 1659r. Austriacy zdobyli następnie twierdzę Dąbie i postanowili zaatakować Szczecin. Tu jesteśmy w ważnym punkcie! Ludwik Kubala (Wojny duńskie s.266) pisze: „Souches zajął Greifshagę (Greifenhagen),wezwał twierdzę Damm  Altdamm) do poddania się Kurfistrowi,prawowitemu panu, i zdobył twierdzę 17/IX, następnie zajął miasto i wyspęWolin, podczas gdy książę holsztyński z 3 piłkami jazdy docierał do bram szczecińskich i dowozowi żywności przeszkadzał. Souches pod Greifenhagen rozpoczął budowę mostu, a zająwszy wyspę Usedom, przystąpił do oblężenia Szczecina w nadziei, że tę twierdzę przed przybyciem Szwedów opasze”.
Następnie Souches przekroczył Odrę koło Gryfina (odbudował zniszczony wcześniej przez Szwedów most) i w Przecławiu (Pritzlow) spotkał się z wojskiem brandenburskim gen. Dona oraz rozpoczęto oblężenie Szczecina. (Geschichte des Preußischen Staates, Belin 1838 s.204) Twierdza Szczecin sięgała od brzegów Odry do dzisiejszej Bramy Portowej. Z zachodu nadciągały powracające z Danii wojska Austriackie (Montecuccoli), Polskie (Czarniecki) i Brandenburskie (Fryderyk Wilhelm). Jeden z żołnierzy Stefana Czarnieckiego, Piotr Opaliński wspomina w swoim raptularzu:
 „6 Octobris Stanęliśmy pod Greifenghagen pół mili od Szczecina” Zatem Stefan Czarniecki najpierw odwiedził Ludwika de Souches pod Szczecinem, który zapewne stacjonował na dzisiejszym wzgórzu hetmańskim na Pomorzanach (gdzie znajdował się na południu twierdzy Szczecin Austriacki obóz, natomiast pod północy twierdzy brandenburski hrabiego Dona.) i później poprzez most koło Gryfina dołączył do swoich oddziałów, które się już przeprawiły przez Odrę. W Archiwum Pruskim w Berlinie znajduje się Kriegstagebuch "Feldzug in Holschtein" gdzie czytamy:
Piątego dnia maszerowaliśmy przez Pasewalk, miasto leżące na Pomorzu
Szwedzkim, gdzie wypoczywaliśmy rozmieszczeni po pobliskich wsiach.
Szóstego dnia doszliśmy do twierdzy brandenburskiej leżącej przy wielkim
bagnie zwanej Lecknitz. Ominąwszy twierdzę zbliżyliśmy się na dwie mile
do Szczecina, gdzie rozłożyliśmy obóz. Nasz generał wyruszył do obozu
cesarskiego, by rozmówić się z generałami. Tym czasem nasza armia
podążała dalej w kierunku Gryfina, gdzie przeprawiliśmy się długim
mostem przez Odrę. Przy tym przejściu znajdowały się okopy, które przed
wielu laty wojska cesarskie zniszczyły pociskami i odebrały wrogowi,
wówczas kiedy podpalili i zajęli owe miasto.
Jest to zatem pewne małe odkrycie. Stefana Czarniecki był na terenie dzisiejszego Szczecina w październiku 1659r. Oczywiście nie był w twierdzy Szczecin! Dotychczas niektórzy twierdzili, że być może był w Szczecinie w 1657 roku podczas 1 lub 2 wyprawy na Pomorze, ale jest to raczej niemożliwe. Należy przypomnieć, że „Potop” rozpoczął się od wymarszu wojsk szwedzkich ze Szczecina-Dąbia w 1655r. i zakończył wyprawą Czarnieckiego do Danii, gdy wojska Rzeczypospolitej wracały przez Pomorze Zachodnie do ojczyzny.
Z historii duńskiej na Pomorzu Zachodnim warto będzie jeszcze kiedyś pochylić się nad królem Haraldem Sinozębym w Wolinie oraz fundacją cysterską w Kołbaczu. Jest również epizod z misją dyplomatyczną księcia głogowskiego Henryka X Młodszego Rumpolda, urodzonego w latach 1388-1396 zmarł 18.I.1423 r. Z polecenia cesarza Zygmunta Luksemburskiego został wysłany jako mediator w sporze holsztyńsko-duńskim, gdzie zmarł. Pochowany został w kościele katedralnym w Hadersleben (duńskie Haderslev).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz